Wiadomości

Jak ci zależy, to broń / Gość Niedzielny

Spokojny i cichy Szczepanów skrywa zarówno skarby historii, jak i tajemnicę zwycięstwa. Nie tylko dlatego, że patronuje mu „Zwycięzca pod mieczem”.

Lipiec 2002 roku nie należał do łagodnych. Środkowo-wschodnia część Europy doświadczyła gwałtownych burz. Świeżo upieczony proboszcz przedzierał się samochodem przez ścianę deszczu, myśląc z przerażeniem o swoim remontowanym kościele, z którego zdjęto dach. Do wielkich uroczystości ku czci jego patrona pozostał niespełna rok. Straty mogły być nie do naprawienia. Pozostało jedno – zwrócić się właśnie do patrona remontowanej świątyni. – Jak ci zależy, to broń! – popłynęło do nieba zza kierownicy. Skutecznie. Bo choć w prawie całej gminie Brzesko ulicami płynęły rwące nurty wody, na sanktuarium w Szczepanowie nie spadła właściwie ani jedna kropla deszczu. Widać świętemu Stanisławowi zależało.

Dwóch papieży

Zależało i rodzicom przyszłego świętego na tym, by się narodził. Bo rzecz, jak to często w takich historiach bywa, rozpoczęła się od modlitwy o dziecko. Wielisław, właściciel Szczepanowa, i jego żona Bogna (spokrewnieni z królem Bolesławem Śmiałym) długo nie mogli się go doczekać. Modlili się o dziecko i w tej intencji wybudowali kościół pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny. Drewniana świątynia, będąca jedną z pierwszych na terenie Polski, uległa zniszczeniu, na jej miejscu powstała inna, również drewniana, wybudowana być może z okazji kanonizacji św. Stanisława. To na jej fundamentach w 1470 roku Jan Długosz postawił gotycką budowlę. W latach 1911–1914 został do niej dobudowany kościół neogotycki. Tak dzisiaj prezentuje się to sanktuarium, ogłoszone przez Jana Pawła II bazyliką. I to papież Polak wraz ze swoim następcą – Benedyktem XVI witają dziś pielgrzymów wchodzących do bazyliki.

Kardynał Wojtyła brał udział w uroczystościach ku czci świętego Stanisława pół roku przed wyborem na papieża. A w 750. rocznicę kanonizacji na zaproszenie ówczesnego biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca do Szczepanowa przyjechał jego legat – kard. Józef Ratzinger.

– Kult świętego Stanisława w naszym sanktuarium rozwijał się na zasadzie sinusoidy – mówi jego kustosz ks. prałat Władysław Pasiut. – Rozmachu nabrał właśnie po wizycie przyszłego papieża, kard. Józefa Ratzingera. W sobotę przed uroczystościami krakowskimi kardynał przyjechał do Szczepanowa. A że wielokrotnie bywał u nas kard. Wojtyła i miał tu swój tron, posadziliśmy na nim również kard. Ratzingera. To taki tron przyszłych papieży – trzeba uważać, gdy się na niego siada – żartuje ks. Pasiut.

Toporem ciosany

Obraz w głównym ołtarzu pochodzi z początku XV wieku, a namalowano go na desce ciosanej… toporem. Początkowo wisiał w starym kościele „długoszowskim”.

– To cenna relikwia – podkreśla ks. Władysław. – I bardzo omodlona. W czasie zaborów przeniesiono go w miejsce, gdzie mogli gromadzić się ludzie, i otaczano ogromną czcią – dodaje.

Obok obrazu w głównym ołtarzu znajdują się cztery płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia świętego Stanisława: narodziny, upomnienie króla, wskrzeszenie rycerza Piotra i wreszcie męczeńską śmierć. Te motywy będą towarzyszyły właściwie wszystkim miejscom związanym z postacią świętego. Również w starej części sanktuarium, czyli „długoszowskim” kościele św. Marii Magdaleny. W głównym ołtarzu znajduje się tam oryginalny tryptyk. W centrum – obraz przedstawiający tzw. świętą rozmowę, w której uczestniczą: Maryja z Dzieciątkiem Jezus, św. Maria Magdalena i św. Stanisław, któremu towarzyszy rycerz Piotr. Obraz ten został namalowany na konsekrację kościoła w 1470 roku. Na skrzydłach bocznych przedstawiono świętych i sceny biblijne – z jednej strony – oraz pasyjne – z drugiej.

Trudno nie odnieść wrażenia, że obcuje się tu z historią, tym bardziej że między starym a nowym kościołem znajduje się kruchta, a w niej chrzcielnica z XI wieku, w której mógł zostać ochrzczony św. Stanisław.

Urodziny pod dębem

Zanim go jednak ochrzczono, musiał się narodzić – wraz z kustoszem udajemy się zatem do miejsca, w którym się to stało. Wybudowaną tu w 1596 roku kaplicę w XIX wieku zastąpiono nową. Wewnątrz można zobaczyć pień dębu, pod którym przyszedł na świat św. Stanisław.

– Można powiedzieć, że to niemy świadek narodzin świętego – mówi proboszcz, pokazując szczelinę w pękniętym pniu. Obok kaplicy znajduje się studnia ze źródłem, w którym według tradycji Bogna miała obmyć dziecko zaraz po narodzinach. Wodzie z tego źródła przypisywane są właściwości uzdrawiające. – Pielgrzymi z wiarą zabierają tę wodę, a modląc się, otrzymują liczne łaski i uzdrowienia – opowiada ks. Władysław.

Naprzeciw kaplicy narodzenia, w miejscu, gdzie kiedyś stał dom rodzinny świętego, został wybudowany kościół w stylu klasycystycznym. Ufundował go w 1781 roku książę Stanisław Lubomirski, właściciel Szczepanowa, a zarazem wielki czciciel Stanisława, aby upamiętnić miejsce jego rodzinnego domu. Faktycznie – stojąc przed kościołem od strony głównej bramy cmentarza, widzimy ścianę przypominającą zwykły dom. Dopiero przejście na drugą stronę pozwala dostrzec, iż dom ten jest w rzeczywistości kościołem. Niewielkie wnętrze, a w nim trzy ołtarze z cennymi obrazami. Na jednym z nich scena przedstawiająca papieża Innocentego IV i kolegium kardynałów obradujących podczas procesu kanonizacyjnego Stanisława. Niesamowita scena, trzeba dodać. Naprzeciw papieża, po drugiej stronie okrągłego stołu, siedzi kard. Reginald, pełniący rolę promotora sprawiedliwości (adwokata diabła). Wydaje się, że chce odejść, bo jako jedyny odwraca głowę od papieża. Ponoć początkowo przeciwny ogłoszeniu Stanisława świętym, po uzdrowieniu z ciężkiej choroby zmienił zdanie i stał się jego gorliwym czcicielem.

Stanisław nad grobem

Kościół wybudowany w miejscu, gdzie znajdował się rodzinny dom świętego Stanisława, stoi obecnie na cmentarzu. Na wielu znajdujących się tu grobach ustawione zostały figury świętego, a imię Stanisław przeważa zdecydowanie nad imionami innych zmarłych.

– Lokalna cześć i przywiązanie? – pytam proboszcza. – Tak – odpowiada. I dodaje: – Nie ma w Szczepanowie domu, w którym by nie było obrazu św. Stanisława. Ludzie są do niego bardzo przywiązani. Zbliża się odpust ku jego czci – co roku bierze w nim udział około 60 tys. osób z diecezji, spoza niej, a nawet z zagranicy, zwłaszcza ze Słowacji. Oczywiście w tym roku będzie inaczej ze względu na epidemię koronawirusa. Ale przygotowujemy się do odpustu – jak zawsze przez nowennę. Odprawiamy Mszę Świętą, po niej jest wystawienie Najświętszego Sakramentu i modlitwa za wstawiennictwem św. Stanisława. – Coś się jeszcze zmieniło na skutek epidemii? – dopytuję.

W odpowiedzi ksiądz Władysław prowadzi mnie z powrotem pod bazylikę, do bramy, na której napisano: „Nie lękajcie się być świętymi”. Coś mi te słowa przypominają. A raczej kogoś.

Era świętych

Wchodzimy na wielki plac. W centrum – polowy ołtarz, naokoło rodzaj kolumnady. Na każdej kolumnie postać. To panteon świętych i błogosławionych diecezji tarnowskiej oraz tych o imieniu Stanisław.

– Nawiązujemy w ten sposób do słów świętego Jana Pawła II z 16 czerwca 1999 roku, kiedy w Starym Sączu kanonizował świętą Kingę – mówi proboszcz. I cytuje z namaszczeniem słowa papieża: „Bracia i siostry, nie lękajcie się chcieć świętości! Nie lękajcie się być świętymi! Uczyńcie kończący się wiek i nowe tysiąclecie erą ludzi świętych!”. – Te słowa chodziły za mną i kiedy dwa lata później trafiłem do Szczepanowa, postanowiłem zbudować ten panteon. Pielgrzymi dziwią się, widząc, jak wielu świętych pochodzi z diecezji tarnowskiej i jak wielu spoza niej nosi imię Stanisław. Przychodzimy tu po Mszach wieczornych, by modlić się codziennie przy innej figurze. Teraz, w czasie pandemii, więcej osób indywidualnie modli się przy figurach świętych i przy stacjach drogi krzyżowej. Pod gołym niebem jest to łatwiejsze przy obecnych obostrzeniach – konkluduje ks. Pasiut.

Ziemia trudnej jedności

Trudno nie pokochać tego sanktuarium. Być może ze względu na atmosferę modlitwy, być może ze względu na patrona.

„Żyje zwycięzca, chociaż padł pod mieczem” – sięgające czasów kanonizacji św. Stanisława responsorium mówi o nim „victor sub gladio”. Myślę o tym, opuszczając gościnny Szczepanów. I przypominam sobie, że „Stanisław” to nie tylko imię. To również tytuł poematu, ostatniego napisanego przed konklawe przez Karola Wojtyłę i opublikowanego już po wybraniu go na Stolicę Piotrową. „Był człowiek, w którym moja ziemia ujrzała, że jest związana z niebem” – napisał ówczesny krakowski arcybiskup.

I to jest właściwie zapis całej historii męczeńskiej śmierci Stanisława. Przez następne wieki spierać się będą badacze o właściwą interpretację tej historii. Prawa ziemi i prawa nieba starły się przecież ze sobą w osobach króla i biskupa. Niejeden raz ziemia i niebo takie rzeczy widziały. Jest jednak pewien szczególny aspekt tej akurat historii. Przyszły papież wyprowadził z niej ogólną refleksję o polskiej ziemi, pisząc, że jest to „ziemia trudnej jedności. Ziemia ludzi szukających własnych dróg”. Fenomenalne podsumowanie. I jakże aktualne.

KS. ADAM PAWLASZCZYK
Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, dyrektor Instytutu Gość Media.

Gość Niedzielny numer 19/2020

07.05.2020